Brywieczór sadole.
Wcześniej historia o Holenderskim geju się przyjęła, to wrzucam kolejną. Polityczno-sadystyczną. Tym razem, jak będzie 500 piw, to wrzucam zdjęcie swojego odbytu na harda. Stawiajcie piwa ostrożnie, na własną odpowiedzialność.
Z góry nie było, bo moje, własne doświadczenie zawodowe.
Pracuję w usługach, w ośrodku wypoczynkowym, w małym mieście w hrabstwie Somerset(środkowa Anglia). Z natury tej pracy(bar przed dwoma dosyć ruchliwymi restauracjami), mam sporo kontaktu z ludźmi - zarówno tymi w porządku, jak i plebsem. Przejdę do meritum. Nie srajcie się już. Jakiś czas temu, w dosyć ruchliwy dzień, przychodzi kelner i zamawia wino dla gościa. Nalałem, podałem, koleś zaniósł. Za chwilę przychodzi kolejna zbłąkana dusza, tym razem - kelnerka. Znów wino. Podałem, stoi na wydawce, dziołcha zabiera, po sprawie. Zawsze proszę kelnerów, żeby zbierali hajs od razu, bo ja potem po sali biegać i szukać 100 kurwa osób nie zamierzam. Tym razem(nie jedynym zresztą), hajsu nie widać za winko. Poszedłem sam, odnalazłem kolesia, pytam się - gdzie ta pizda, co wino chciała. On pokazuje. Obok przechodziła kelnerka, korzystając z okazji, zapytałem dla kogo ona trunek przynosiła. Wskazuje tę samą kobietę. Coś mi tu nie pasowało. Ludzie zwykle, korzystają z tych samych osób(łatwiej potem to rozliczyć, nie ma zamieszania). No cóż, trudno - mówię, trzeba wycisnąć hajs, bo wina nam gołębie nie przynoszą w torebkach Louis Vuitton. Podchodzę do kobiety, brzydka strasznie, z 40 lat. Siedzi sama, ale widać, że ktoś był z nią(talerze, syf na stole). Pytam się, gdzie hajs. Mówi, że nie wiedziała, że za to trzeba płacić(!). No kurwa, nie, wino rozpierdalamy na prawo i lewo, za cenę 19 funtów(to jest bufet, płacisz 19 za łeb i wpierdalasz i pijesz[soki itd.] ile wlezie), bo jesteśmy tacy hojni. To jej mówię, że nie jest. Ona taka roztrzęsiona, ja się zastanawiam, o co chodzi. Przychodzi mąż. Mówi, że to jest alkoholiczka. Dodał też, że nie ma żadnych pieniędzy. Przylazła reszta rodziny. Dramat. Ona płacze. Rodzina na mnie drze ryja, że co ja alkoholikom alkohol sprzedaje. Ja na to, że skąd mam, do kurwy nędzy, wiedzieć, kto jest, a kto nie jest. Na czole tego nie ma kurwa wypisane. Wychodzą ze mną. Żona zostaje, bo mąż miał na nią chyba wyjebane. Idziemy do baru, proszę menedżera o pomoc(nienawidzę takich sytuacji). On z nią gada, ona daje kartę debetową, żeby zapłacić. Odmowa. Daje drugą. Odmowa. Trzecią. Odmowa. Wkurwiony menedżer, pertraktuje z nią, próbuje coś wyciągnąć(numer do męża, cokolwiek). Po 30 minutach, udaje się. Mąż przychodzi wkurwiony. Płaci. W międzyczasie, wino, które zostało wtedy na stole, zostało wylane(no kurwa, alkoholiczka...). Ona się pyta, gdzie jej wino, skoro zapłaciła.
Menedżer z nimi jeszcze gadał, w końcu wyszli wkurwieni. Teraz przejdę do morału, oraz moich obserwacji, nt. brytyjczyków, chociaż jestem świadomy, że eureki kurwa nie odkryłem(oczywiście nie wszystkich, bo trafiali mi się maksymalnie w porządku ludzie, jedni z lepszych, jakich w życiu poznałem).
A więc, po pierwsze - socjał tutaj jest nie do pojęcia. Kurwa, na wakacje do ośrodka wypoczynkowego(nie mogę podać nazwy, bo nie jestem upoważniony), państwo wysyła niepełnosprawnych(ZA DARMO), albo ludzi na zasiłkach . Do tego, oferuje różnym niedojebom(w tym dałnom), pomoc w postaci pracowników socjalnych(których, de facto, opłaca), którzy również, wakacje mają za friko(!). Czasem też, trafiają się maksymalne kurwy, próbujące wycisnąć hajs od firmy. Trenują dzieciaki, żeby kiedy np. kelner, czy ktoś inny z obsługi trąci je ręką, symulowały, sami podrzucają włosy do żarcia, w skrajnych przypadkach, łykają środki na przeczyszczenie, rzygają w restauracji, a potem mówią, że żarcie jest nieświeże itd.(nie dość im, że kurwa podostawali na bezrobociu wakacje za free w jednym z lepszych miejsc dostępnych w Anglii).
Zostaję tutaj, bo praca przyjemna, hajs się zgadza, no i spokojnie żyję. I, jak to w większości małych miejscowości - ciapatych i czarnuchów jest tu maksymalnie 0.3%
Wcześniej historia o Holenderskim geju się przyjęła, to wrzucam kolejną. Polityczno-sadystyczną. Tym razem, jak będzie 500 piw, to wrzucam zdjęcie swojego odbytu na harda. Stawiajcie piwa ostrożnie, na własną odpowiedzialność.
Z góry nie było, bo moje, własne doświadczenie zawodowe.
Pracuję w usługach, w ośrodku wypoczynkowym, w małym mieście w hrabstwie Somerset(środkowa Anglia). Z natury tej pracy(bar przed dwoma dosyć ruchliwymi restauracjami), mam sporo kontaktu z ludźmi - zarówno tymi w porządku, jak i plebsem. Przejdę do meritum. Nie srajcie się już. Jakiś czas temu, w dosyć ruchliwy dzień, przychodzi kelner i zamawia wino dla gościa. Nalałem, podałem, koleś zaniósł. Za chwilę przychodzi kolejna zbłąkana dusza, tym razem - kelnerka. Znów wino. Podałem, stoi na wydawce, dziołcha zabiera, po sprawie. Zawsze proszę kelnerów, żeby zbierali hajs od razu, bo ja potem po sali biegać i szukać 100 kurwa osób nie zamierzam. Tym razem(nie jedynym zresztą), hajsu nie widać za winko. Poszedłem sam, odnalazłem kolesia, pytam się - gdzie ta pizda, co wino chciała. On pokazuje. Obok przechodziła kelnerka, korzystając z okazji, zapytałem dla kogo ona trunek przynosiła. Wskazuje tę samą kobietę. Coś mi tu nie pasowało. Ludzie zwykle, korzystają z tych samych osób(łatwiej potem to rozliczyć, nie ma zamieszania). No cóż, trudno - mówię, trzeba wycisnąć hajs, bo wina nam gołębie nie przynoszą w torebkach Louis Vuitton. Podchodzę do kobiety, brzydka strasznie, z 40 lat. Siedzi sama, ale widać, że ktoś był z nią(talerze, syf na stole). Pytam się, gdzie hajs. Mówi, że nie wiedziała, że za to trzeba płacić(!). No kurwa, nie, wino rozpierdalamy na prawo i lewo, za cenę 19 funtów(to jest bufet, płacisz 19 za łeb i wpierdalasz i pijesz[soki itd.] ile wlezie), bo jesteśmy tacy hojni. To jej mówię, że nie jest. Ona taka roztrzęsiona, ja się zastanawiam, o co chodzi. Przychodzi mąż. Mówi, że to jest alkoholiczka. Dodał też, że nie ma żadnych pieniędzy. Przylazła reszta rodziny. Dramat. Ona płacze. Rodzina na mnie drze ryja, że co ja alkoholikom alkohol sprzedaje. Ja na to, że skąd mam, do kurwy nędzy, wiedzieć, kto jest, a kto nie jest. Na czole tego nie ma kurwa wypisane. Wychodzą ze mną. Żona zostaje, bo mąż miał na nią chyba wyjebane. Idziemy do baru, proszę menedżera o pomoc(nienawidzę takich sytuacji). On z nią gada, ona daje kartę debetową, żeby zapłacić. Odmowa. Daje drugą. Odmowa. Trzecią. Odmowa. Wkurwiony menedżer, pertraktuje z nią, próbuje coś wyciągnąć(numer do męża, cokolwiek). Po 30 minutach, udaje się. Mąż przychodzi wkurwiony. Płaci. W międzyczasie, wino, które zostało wtedy na stole, zostało wylane(no kurwa, alkoholiczka...). Ona się pyta, gdzie jej wino, skoro zapłaciła.
Menedżer z nimi jeszcze gadał, w końcu wyszli wkurwieni. Teraz przejdę do morału, oraz moich obserwacji, nt. brytyjczyków, chociaż jestem świadomy, że eureki kurwa nie odkryłem(oczywiście nie wszystkich, bo trafiali mi się maksymalnie w porządku ludzie, jedni z lepszych, jakich w życiu poznałem).
A więc, po pierwsze - socjał tutaj jest nie do pojęcia. Kurwa, na wakacje do ośrodka wypoczynkowego(nie mogę podać nazwy, bo nie jestem upoważniony), państwo wysyła niepełnosprawnych(ZA DARMO), albo ludzi na zasiłkach . Do tego, oferuje różnym niedojebom(w tym dałnom), pomoc w postaci pracowników socjalnych(których, de facto, opłaca), którzy również, wakacje mają za friko(!). Czasem też, trafiają się maksymalne kurwy, próbujące wycisnąć hajs od firmy. Trenują dzieciaki, żeby kiedy np. kelner, czy ktoś inny z obsługi trąci je ręką, symulowały, sami podrzucają włosy do żarcia, w skrajnych przypadkach, łykają środki na przeczyszczenie, rzygają w restauracji, a potem mówią, że żarcie jest nieświeże itd.(nie dość im, że kurwa podostawali na bezrobociu wakacje za free w jednym z lepszych miejsc dostępnych w Anglii).
Zostaję tutaj, bo praca przyjemna, hajs się zgadza, no i spokojnie żyję. I, jak to w większości małych miejscowości - ciapatych i czarnuchów jest tu maksymalnie 0.3%
Najlepszy komentarz (64 piw)
z................m
• 2014-08-14, 3:08
No i jak mogłeś zjebać stereotypowe myślenie większości przygłupów na tej stronie. Toż to być nie może, przeca nie ciapaki czy czarnuchy albo inne cyganie. Ja byłem w Irlandii, fakt, mieszkałem w chujowej dzielnicy. Ale takiego burdelu, prawdziwych "dałnów" to w jednym miejscu nie widziałem nigdy w Polsce. Kurwa gęby jak po kazirodztwie z 10 pokolenia, w obsranych piżamach i kapciach z dzieciakiem bez żadnego ubrania zapierdalają do sklepu. Bo od nie pamiętam której alkohol można kupić. Dzieciak aż siny z zimna, kółko od wózka zaraz odpadnie a obok jeszcze napierdolony rudy chuj, sepleni i drze mordę cholera wie w jakim języku. Ale stać ich na chlanie, żarcie i mieszkanie.